Must-have i inne gadżety

Rozpoczynając swoją przygodę z macierzyństwem zastanawiałam się czy istnieją jakieś must-have wśród gadżetów, bez których nie da się funkcjonować przy Maluchu lub z ich pomocą go ogarnąć. Kiedy Liana w końcu przyszła na świat dość szybko poznałam niektóre z nich. Tak, jak przez okres całej ciąży najwygodniejszą częścią garderoby, noszoną przeze mnie była sukienka, tak chwilę po narodzinach 90% z nich zostało spakowane i odłożone głęboko na dno szafy. Do użytku pod ręką zostawiłam tylko te, w których bez problemu mogę wyciągnąć cyca na wierzch 🙂

BIUSTONOSZE DO KARMIENIA

Idąc tym tropem dodam, że biustonosze do karmienia okazały się HITEM ! Wiem, że na rynku jest sporo modeli i marek, ale ja ze szczerym sercem polecam Wam biustonosze od MOMTOBE. Spytacie dlaczego? Ano dlatego, że oprócz tego, że są mega wygodne i pozwalają na szybki i sprawny dostęp do piersi (dla naszych uszu “szybciej”=”lepiej” :)) to jeszcze bardziej urzekają swoim design’em. Staniczki te są po prostu piękne, seksowne i wykonane ze szczególną dbałością o detale! Każda mama, szczególnie ta “świeżo upieczona” chce wyglądać atrakcyjnie a firma MOMTOBE gwarantuje ten stan, zaskakując każdą swoją, nową kolekcją. Jestem w posiadaniu (aż!) sześciu modeli, które w przybliżeniu postaram się Wam tu opisać.

Prestige Soft Beige


Lekki i nieusztywniany biustonosz z fiszbinami oraz nowatorskim zapięciem z przodu. Ozdobionymi koronką na plecach stworzony z beżowych materiałów i złotych dodatków.

Sensi Soft Beige

Model wykonany z zahaftowanego tiulu, całkowicie miękki na fiszbinie, zaprojektowany dla kobiet, poszukujących bielizny podkreślającej kobiecość i dającej wygodę w czasie karmienia.

Flow Soft Black

Koronkowy i niezwykle miękki biustonosz z miseczkami typu soft to idealna propozycja dla kobiet poszukujących eleganckiej bielizny, która daje również możliwość swobodnego karmienia. Świetnie układa biust, a dzięki ozdobnym ramiączkom pięknie podkreśla stylizacje z odkrytymi plecami.

Daily Black

Model Daily Black daje możliwość swobodnego karmienia, dzięki miseczkom uszytym na tzw. zakładkę, które możemy też klasycznie odpiąć. Mięciutki biustonosz, idealny dla kobiet ceniących wygodę.

Daily Dots

Jest to inna wersja kolorystyczna modelu opisanego powyżej.

Sleep Black

Ten model ułatwi nocne karmienie, dzięki specjalnemu krojowi na “zakładkę”. Daje swobodny dostęp do piersi bez konieczności rozpinania go. Dzięki wsparciu Sleep Bra możesz czuć się pewna, że podczas snu wszystko pozostanie na swoim miejscu.

WKŁADKI LAKTACYJNE

Jeśli już przy staniczkach jesteśmy to u mnie kolejny must-havE to wkładki laktacyjne, bez których nie wyobrażam sobie dnia! Używam tych od Mamas Babydream. Chłoną super nie pozostawiając uczucia wilgoci. Kupuję je w Rossmannie. Kartonik (30 sztuk) starcza mi na 2 tygodnie.

OSŁONKI NA PIERSI

Karmienie piersią w moim przypadku okazało się bolesne tylko na początku. Na moje szczęście szybko nauczyłam się przystawiać Lianę do piersi a ona załapała jak ssać, żeby nie robić mi krzywdy. Miałam jednak moment, że poważnie rozważałam możliwość zakupienia sylikonowych nakładek chroniących brodawki, które mogą się okazać niezbędne dla wielu z Was! U mnie jednak nigdy do tego nie doszło, więc na podstawie swojego doświadczenia nie jestem w stanie polecić żadnej firmy. Dostałam jednak od Was sporo wiadomości, w których polecacie te od CANPOL.

PODUSZKA DO KARMIENIA

Podczas karmienia ważny jest komfort mamy a do tego z pewnością przyda się specjalna poduszka i choć ja takowej nie posiadałam to wiele z Was podczas ankiety na IG pisało, że bez niej nie wyobrażałyście sobie dnia. Proszę zatem wszystkie te mamy o polecenie jakiejś sprawdzonej firmy w komentarzach. Ja wymęczyłam wszystkie domowe poduszki.

LAKTATOR

Laktatora obecnie nie używam, bo nie odstawiam dziecka od piersi na dłużej niż 2h. Wcześniej jednak nie raz ratował mi tyłek a w zasadzie to nie tyłek tylko moje cycuchy i cały proces laktacji, dzięki któremu do dziś karmię (KP) bez problemów. Laktator wypożyczyłam ze szpitala jeszcze w Holandii. Była to firma Medela. Modelu nie pamiętam, ale był to szpitalny laktator, dość duży, wielkości małej walizki. Używałam go przez pierwsze 3 tygodnie od momentu wyjścia ze szpitala.

PODGRZEWACZ DO BUTELEK

Mleko ściągałam tylko w celu stymulacji laktacji. Nigdy na zapas. Zależało mi na bezpośrednim karmieniu Liany piersią. Wiem jednak, że są wśród nas mamy, które ściągają mleko na bieżąco. Niektóre mają go nawet tyle, że robią zapasy przechowując je w niskich temperaturach. Takim mamom z pewnością bardzo przyda się podgrzewacz do butelek. Osobiście nie miałam z nimi nigdy nic do czynienia, więc nie jestem w stanie polecić żadnego. W ramach pomocy poproszę o polecenie jakiś sprawdzonych modeli w komentarzach. W przyszłości będę mogła aktualizować wpis dorzucając nazwy oraz zdjęcia podgrzewaczy.

SMOCZEK

Liana jest dzieckiem “bezsmoczkowym”, więc i o tym gadżecie niewiele jestem w stanie powiedzieć. Nie uczyłam jej ssania smoczka, bo nie chciałam jej od niego uzależniać. Zdarzało mi się być świadkiem sytuacji, w której mama nie mogła uspokoić swojego Malucha, bo nie miała przy sobie smoczka lub ten po prostu gdzieś się zapodział. Bałam się również tego, że ssanie go wpłynie w negatywny sposób na umiejętność ssania piersi. Wiem też, że dzieci “smoczkowe” ciężko od niego odzwyczaić a zbyt długie ssanie go przez Malucha może doprowadzić do skrzywienia zgryzu. Jeśli znacie jakieś cudowne modele przypominające wielkością i teksturą maminego sutka to piszcie w komentarzach! Ja kupiłam tylko jeden ozdobny w ramach mojego pierwszego prezentu dla córeczki. Byłam wtedy w piątym miesiącu ciąży a o dzieciach i smoczkach wiedziałam tyle, co mój mąż o #bratzchallenge 😉

BUTELKI ANTYKOLKOWE

Butelką karmiłam tylko w  okresie tych wcześniej wspomnianych trzech tygodni, zaraz po wyjściu ze szpitala. I tej czynności nie chciałam Liany uczyć. Zaraz po rozhulaniu laktacji wszystkie butelki, które wcześniej udało mi się przetestować schowałam na dno szuflady. Udało mi się jednak zauważyć, że jedyne, które w czasie karmienia nie napowietrzały się to te od Dr. Browns’a.

Zostawmy na chwilę temat karmienia i przejdźmy do mniej przyjemnych spraw 🙂 Wiem, że wiele z Was uzna ten gadżet jako zbędny, ale mi rzadko zdarza się go nie używać. Mowa o wszelkiego rodzaju matach do ochrony podczas przewijania Malucha. Liana to człowiek-niespodzianka, a zaskakiwać uwielbia właśnie w momencie zmiany pieluchy. Gdyby nie mata ochronna nie miałabym w domu czystego miejsca do siedzenia i spania. Ze wszystkich “zafajdanych” filmików, które udało mi się nagrać przez te pięć ostatnich miesięcy powstałby niezły, pełnometrażowy film. A co ze wszystkimi sytuacjami, których nie zdążyłam nagrać?

MATA DO PRZEWIJANIA

Mata od zwykłej tetrowej pieluszki różni się przede wszystkim tym, że z jednej strony zabezpieczona jest materiałem nieprzemakalnym, który w najgorszym wypadku można bez problemu przetrzeć. Moja mata to model, pochodzący z holenderskiej firmy Kipkep. Do maty dołączony był mały organizer, wyglądający jak piórnik, w którym po jednej stronie było miejsce na mokre chusteczki, po drugiej zaś kieszonka na kilka sztuk pampersów i środki do pielęgnacji podrażnionej pupy.

NAWILŻONE CHUSTECZKI

Nawilżone chusteczki to też jeden z moich ulubionych produktów, bez którego nie ruszam się z domu. Miałam okazję przetestować większość dostępnych na polskim rynku i wiecie co? Najlepsze okazały się Lupilu z Lidl’a! Nie są za mokre, nie za suche… w miarę sprawnie dają się wyciągnąć i są dostępne zarówno w mniejszych (wyjściowych) jak i w większych (domowych) paczkach. No i chyba najważniejsza kwestia… Nie drażni mnie ich zapach!

KOKON

Przyjście na świat pierworodnego dziecka to z pewnością dla niejednej matki wydarzenie, które niesie za sobą wiele momentów do niepokoju. Jednym z nich okazało się u mnie wieczne kontrolowanie oddechu Liany. I choć nigdy nie zaopatrzyłam się w matę z monitorem, to też nigdy nie przespałam całej nocy bez mojego dziecka, śpiącego obok mnie. Na początku, kiedy Lili była jeszcze malutka układałam ją w kokonie i przytulona do tego kokonu zasypiałam obok niej. Nie wyobrażałam sobie innego wyjścia, dlatego pierwsze 2 miesiące kokon okazał się kolejnym must-have! Nasz model pochodził z kolekcji MamaLuu, był zaprojektowany i wykonany przez zdolną Martynę, właścicielkę firmy, mamę ślicznej Laury 🙂

MONITOR ODDECHU / KOSZ MOJŻESZA

Dostałam od Was mnóstwo wiadomości, w których pisałyście, że bardzo sprawdził się u Was Kosz Mojżesza. My niestety nie miałyśmy możliwości, aby go przetestować, więc ani na jego temat ani na temat monitora oddechu nie jestem w stanie wydać opinii czy polecić jakiegoś konkretnego producenta. Byłabym wdzięczna za Wasze uwagi na temat tych dwóch produktów.

HAMAK

Miałam okazję do przetestowania hamaku amerykańskiej firmy Crescent Womb. Hamak ten jest świetną alternatywą każdego istniejącego produktu ułatwiającego spanie oraz dbającego o bezpieczeństwo podczas spania Waszego Malucha. Hamak rozciąga się i zawiesza na ramie od dziecięcego łóżeczka. Otula on Malca ze wszystkich stron. Wykonany jest z “oddychającego” materiału, dzięki czemu nie ma możliwości uduszenia się w nim dziecka. Hamak daje Maluchowi poczucie bezpieczeństwa, szczególnie w pierwszych dniach życia. Świetny produkt, który na pewno przyda się każdemu rodzicowi, chcącemu jak najszybciej nauczyć dziecko spania “u siebie”.

MIŚ SZUMIŚ / WISHBEAR

Na temat usypiania Malucha i wszystkich znanych mi do tej pory sposobów można byłoby napisać osobny post. Zanim zaopatrzyliśmy się w Misia Szumisia prawie wykończyliśmy naszą suszarkę do włosów, odkurzacz i wyczerpaliśmy baterie we wszystkich smart urządzeniach, jakie mieliśmy w domu. Bóg mi świadkiem, że uśpić w dzień Lianę było (i nadal jest) wyzwaniem. Dopóty, dopóki Wasze dziecko nieświadome jest otaczającego go wokół świata macie szansę na to, aby nauczyć je sypiać również w dzień. Lili jest w stanie zdrzemnąć się u mnie na rękach po zakończonym karmieniu. Niestety w momencie, kiedy próbuję
ją odłożyć budzi się i o dalszym spaniu nie ma za bardzo mowy. Czasami uda się ją oszukać, podkładając jej za plecy jakąś poduszkę a do przytulenia dając moją koszulkę, ale wytrzymuje w ten sposób maksymalnie pół godziny. Nie ma tego złego, co by ma dobre nie wyszło, bo za to przesypia całe noce. A propos misiów z wbudowanym “white noise”. Wiele z Was polecało również Wish Bear’a 🙂 Szumiś się u nas sprawdził.

CHUSTA

Kilka miesięcy trwało łapanie przez nas tzw. rytmu dnia. Polega to mniej więcej na ustaleniu poszczególnych czynności w określonych godzinach w ciągu doby. W organizowaniu tychże działań niejednokrotnie pomagała mi chusta, którą nabyliśmy przebywając jeszcze w Holandii. Nasza pochodzi z kolekcji Wrap Deluxe marki ByKay. jest to splot bardzo dobrej jakości materiałów, które po wielokrotnym już praniu wciąż zachowują swoją teksturę i elastyczność. Jeśli chodzi o wybór takiej chusty to polecam Wam tylko te dobrej jakości, które zapewnią bezpieczeństwo Waszemu Szkrabowi a jeszcze większe kręgosłupowi.

BUJAK

Oprócz chusty przydał się również bujak, w który zaopatrzyliśmy się na miesiąc przed narodzinami Liany i który służy nam do dzisiaj. Nasz model to Mamaroo od firmy 4moms. Posiada 6 rodzajów bujania oraz kilka odmian białego dźwięku, m.in. bicie serca i szum fal. Ponadto wbudowane głośniki i wejście na iPoda, dzięki którem można puszczać ulubioną muzykę malucha.

NIANIA ELEKTRYCZNA

Zdarzają się momenty, w których uda się nam ululać Lianę i odłożyć we własnym łóżeczku. Wymykamy się wtedy z pokoju i zamykamy go, licząc na to, że w ciszy pośpi ona dłużej (o my frajerzy! ;)) Chcąc mieć mimo wszystko córeczkę na oku zamontowaliśmy na jej łóżeczku kamerkę. Nasza to model MBP 48 od Motoroli. Przyznam się, że korzystamy z niej rzadko ze względu na to, że Liana rzadko w dzień sypia, ale jak już zaśnie sama w osobnym pomieszczeniu to za każdym razem podglądam ją na monitorze! Gdyby córka była dzieckiem regularnie sypiającym w dzień w swoim łóżeczku to na pewno niania elektryczna byłaby naszym kolejnym must-have!

OTULACZ

Z początkiem chłodniejszych dni niezbędne zostało nakładanie Lianie kombinezonu. Ubrać maleńkie dziecko w ten rodzaj garderoby jest czasami mega trudne. Po kilku tygodniach męczarni z odsieczą przyszedł nam otulacz, który zdecydowanie okazał się naszym must-have wśród gadżetów dla dzieci. Nasz model pochodzi od firmy Lulando. Jest nie tylko mega cieplutki i milutki w dotyku, ale również bardzo praktyczny w użytku i do tego ma super design! Otulacz posiada otwory na pasy bezpieczeństwa. Może być zamontowany w samochodowym foteliku oraz w tym, który montuje się na rowerach. Sprawdza się dużo lepiej niż stosowane dotychczas kombinezony i z pewnością jest od nich dużo wygodniejszy.

ASPIRATOR DO NOSA

Podczas pierwszego przeziębienia bardzo przydał się nam aspirator do nosa KATAREK PLUS. Model podpina się do odkurzacza. Specjalna budowa pozwala na dopasowanie odpowiedniego ciśnienia i siły ssącej, dzięki czemu produkt jest bezpieczny do użytku już od pierwszych dni życia dziecka. Model ten nie posiada wymiennych filtrów, ponadto jest bardzo łatwy w utrzymaniu w czystości. Zdecydowanie nr 1 wśród aspiratorów do nosa a podczas przeziębienia u Malca, który nie umie jeszcze sam opróżnić noska wielki MUST-HAVE! Nie wiem jak przetrwalibyśmy ostatnią infekcję Lili bez tego gadżetu!

INNE

Oprócz wyżej wymienionych gadżetów w ostatniej ankiecie przeprowadzanej przeze mnie na IG jako Wasz MUST-HAVE wymieniałyście również takie przedmioty jak pieluszka tetrowa albo np. kawa i podgrzewacz do kubka na kawę 🙂 znam te tematy z autopsji. Nie chciałam jednak polecać Wam jednego producenta pieluszek tetrowych czy kawy. O podgrzewaczu do kubka dowiedziałam się dopiero od jednej z Was 🙂 Z tego miejsca pragnę podziękować wszystkim Mamom, które pomogły stworzyć listę tych najpotrzebniejszych gadżetów pomocnych w pierwszych miesiącach życia dziecka. Gdyby nie Wy, tekst który powstał powyżej nie byłby tak bogaty w informacje. Dzięki Wam również, dostrzegłam jak bardzo się między sobą różnimy. Dla każdej z nas niezbędny okazał się inny produkt. Chciałabym pomimo różnic nas dzielących podkreślić jeden wspólny mianownik. Wszystkie jesteśmy MATKAMI i wszystkie odpierdzielamy kawał dobrej roboty skacząc nad naszymi Brzdącami, niejednokrotnie szukając najlepszego wyjścia z sytuacji. Nie zapominajmy również o naszych partnerach życiowych, którzy nie raz i nie dwa okazali się największymi “MASTHEJWAMI”, bo przecież gdyby nie oni to już dawno pozamykano by nas w zakładach specjalnych. Pozdrawiam ich równie mocno jak Was Dziewczyny! 

Dzięki za dziś i do następnego!

Share: