Ciąża. Pierwsze 20 tygodni

Końcówka sierpnia a ja zakatarzona, z opryszczką na ustach i jakby piaskiem w gardle. Co jest? Przecież nie kojarzę dnia, w którym by mnie przewiało (heloł! Na zewnątrz mamy 24°C!!!). Niedobrze. Mam nadzieję, że to nie korona…Dobrze, że nie łamie mnie w kościach, najpewniej to żadna z grypopochodnych. Miesiączka już powinna być… W zasadzie od pięciu dni, ale przecież to żadna nowość, że się spóźnia. Dla pewności jednak zrobię test… 


(5 minut później) 


O jacie krakers!
Dobra! Mamy 2 kreski. Jest okej. W końcu się udało, a przynajmniej na to wygląda. Siądę na spokojnie, dokończę kawę i pomyślę co teraz…… Wróóóóóć! Jaką kawę? (wylewam resztkę do zlewu i zaparzam nową! Zbożową!) Okej… No więc tak… Wszystko się zgadza. Zerkam do kalendarza, w którym mam wszystko zanotowane. Oho! Daliśmy czadu w trzecią rocznicę ślubu. Ta data najbardziej by pasowała, bo zgrała się z tygodniem owulacyjnym. Mało tego… Już wiem, że to będzie dziewczynka! Wstępne notatki przeanalizowane. Czas na stan zdrowotny. Osłabienie odporności to jednak jeden z moich pierwszych znaków. Za czasów Liany było to samo. To właśnie w tym momencie postanawiam, że będę notowała wszystko, co uznam za godne zanotowania. Nie boję się. Nie panikuję. Wiem dokładnie co mnie czeka i cieszę się, że po tylu próbach udało się po raz kolejny. Wiem tylko ja… Kiedy informować Jarka? Siedząc układam w głowie plan. Za 2 tygodnie Jarek obchodzi urodziny. W prezencie dostanie ode mnie piękne pudełeczko, w którym schowam dziecięce buciki. Tak! Wiem, że się bardzo ucieszy. Nie czekam dłużej. Szykuję się i wychodzę z domu. Zanim odbiorę Lili ze żłobka zrobię małe zakupy.


Będąc w dziecięcym chwytam buciki. W kolejnym sklepie znajduję idealne pudełko na prezent. Umieszczam jedno w drugim, przewiązuję czerwoną wstążką i myślę, że nie wytrzymam do urodzin… Wręczę jeszcze dziś!
Czekam do idealnego momentu i kiedy w końcu nadchodzi – zaczynam. Włączam po cichu kamerkę w telefonie, daję prezent Lili i szepczę do ucha, żeby zaniosła Tacie. Wyjaśniam, że to wcześniejszy prezent urodzinowy a kiedy wspólnie otwierają wieczko Jarkowi opada szczęka, dosłownie. Na jego twarzy widzę radość i zaskoczenie. Nie wierzy. Jest w szoku i nie wie jak się zachować. W kółko pyta “co to jest?”. Uśmiecham się tylko i informuję, że jest to dokładnie to, o czym myśli. Jarek staje przede mną i mówi, żebym powiedziała mu to wszystko patrząc w oczy. Patrzę. Mówię. Przytula mnie i mówi, że to najlepszy prezent, jaki mógł sobie wymarzyć.

Chcesz zobaczyć całe to zdarzenie na filmie? Wskakuj TUTAJ! 


8tc – 15mm Szczęścia

 Ósmy tydzień prawie za nami. Jedyne z czym się borykam to niekończącą się opowieść opryszczki wargowej. Aaa… Zapomniałabym o jeszcze jednej, paskudnej dolegliwości! Mdłości! Poranne, popołudniowe a nawet wieczorne. O zgrozo… Z Lianą tego nie było, więc to dla mnie nowość (nowość, której wolałabym nie doświadczać)Choć nie wymiotuję to nieustannie mam na to ochotę… Problemem stało się nawet mycie zębów. Ciężko mi utrzymać szczoteczkę wewnątrz ust.

Mam nadzieję, że przejdzie książkowo 🤦‍♀️ serio…


9tc

Kolejna niespodzianka czekała na mnie około 9-go tygodnia ciąży. Moją twarz pokryły liczne krosty, których z dnia na dzień wciąż przybywało. Zaatakowały obszar policzków przy uszach oraz linii żuchwy wchodząc bezwstydnie na szyję. Koszmar… Pomimo stosowania dobrych kosmetyków i regularnego oczyszczania twarzy zamiast ich ubywać było ich co raz więcej. W dzień swędziały – wieczorem piekły. No cóż… Uroki stanu błogosławionego. Z Lianą było podobnie, choć wydaje mi się nie tak “bogato”. Zauważyłam też kolejną różnicę… Nie chcę mi się słodkiego… Mam ochotę na słone.

10tc

Odgrzałam sobie ostatnie pierogi na śniadanie… Tylko 6 sztuk. Zjadłam szybciutko. Tak szybciutko jak zjadłam tak i zwróciłam. Czy ja wspominałam o tym, że nie rzygam?? P. S. W głowie krąży mi jedno pytanie… (zjadłam je, bo były pyszne i nie chciałam, żeby się zmarnowały) ZMARNOWAŁY SIĘ?

12tc – 55mm Szczęścia 

Pole minowe z twarzy powoli znika a to wszystko, dzięki pomocy kremu od Eeny Meeny Cosmetics. Stosuję go rano i wieczorem. Jestem pewna jego działania, bo przeznaczony jest również do pielęgnacji skóry dziecka. Skóra twarzy ewidentnie “uspokoiła się”, przestała piec i swędzieć. Zeszły wszystkie atopowe zmiany oraz związane z nimi przebarwienia. Jestem trochę spokojniejsza. Pamiętam, że za czasów ciąży z Lianą pierwszy trymestr wyglądał podobnie. 


Pozbyłam się farfocli na twarzy a “nabyłam” nową dolegliwość. Nazywam ją ZESPOŁEM NIESPOKOJNEJ LEWEJ RĘKI i ni w ciul ni w oko nie wiem czym jest ona spowodowana. Już Wam tłumaczę na czym polega. Kiedy próbuje wprowadzić ciało w stan spoczynku (przed snem lub drzemką) moja lewa ręka nabiera ochoty na figle. Podczas gdy każdy z członków mojego ciała leży spokojnie, moja lewa ręka mimowolnie drży, porusza się, dygocze, wierci się i tańcuje. Nie są to jakieś mega widoczne ruchy, ale ja je czuję i jestem w stanie je zauważyć. Coś mi nawet świta, że w poprzedniej ciąży miałam podobnie i jeśli mnie pamięć nie myli niedługo do ręki dołączą nogi. Świetnie!

 
13tc

 Nawet nie wiem od czego zacząć… Akurat teraz, kiedy muszę udać się na wstępne badanie prenatalne trybunał konstytucji wydaje orzeczenie o zmianach w zapisie dotyczącym aborcji. Przyznam, że nie dodaje mi to otuchy i nie sprawia, że staje się spokojniejsza… Dziękuję za dodatkowy stres w ciąży… 

***** ***


14tc

Jestem po badaniu ultrasonograficznym. Według lekarza prowadzącego wszystko jest okej. Mimo wszystko decydujemy z Jarkiem o wykonaniu nieinwazyjnego testu prenatalnego – NIFTY (więcej o teście przeczytasz TUTAJ). Dzień i noc poprzedzające badanie przeżywam strasznie. Dostaję migreny, która w nocy doprowadza mnie do szaleństwa. Dobrze, że mam obok siebie męża, który nawet o 3:00pm jest w stanie przygotować dla mnie żelowy, lodowy okład i podać mi szklankę wody. Ból przechodzi, sen nadchodzi. Dziękuję J.!


Badanie wykonane. Czekam na wyniki. 


15tc – 274g Szczęścia 

Mam wyniki! Zdrowy Dzidziuś! Znamy też płeć! O jaaaa….. Jarek Wniebowzięty! Ja zresztą też… 


17tc 

Twarz pokryły mi setki mikro pęcherzyków. Strasznie swędzi. Smaruję kremem na podrażnienia. Niestety niczego innego nie mogę użyć. Wieczorami miewam bóle podbrzusza, które prawdopodobnie świadczą o rozciągającej się wciąż macicy. Miewam lekkie krwotoki z nosa, który od kilku dni wydaje się być “zapchany”. To chyba tyle z objawów, które zaobserwowałam w tym tygodniu. 


20tc – 673g Szczęścia 

Wraz z dwudziestym tygodniem ciąży przyszły pierwsze wyczuwalne ruchy. Dość późno, tym bardziej, że to już druga ciąża. Ruchy są jednak wyraźne i nie da się ich pomylić z przemieszczaniem treści jelit. To miłe znów je czuć. To przełomowy czas, kiedy nie tylko wiesz, że nosisz pod sercem nowe życie, ale ten, w którym to czujesz. Niestety oprócz dziecka czuję również cholerne pieczenie w mostku. Zaczęło się… Choć i tak późno, bo z Lili zgagę miałam od 17tc do końca! Wyobrażacie to sobie? Dzień w dzień… Ze wszystkich możliwych sposobów najbardziej pomaga mi parzony korzeń imbiru zalany zimną wodą. Mleko też momentami ratuje, ale to chwilowa ulga. Migdały nie działają… No cóż… Nadejdzie dzień rozwiązania a wtedy to wszystko minie…

Tym czasem wskakuję w drugie półrocze!

Share: